10 stycznia 2015

Marzenie z papieru

Nie na codzień mamy okazję zetknąć się z oryginalnym designem i niezwykle uroczym motywem. Zachęcająca cena (40zł na PS Store) spowodowała, że zapragnęłam przywrócić moją nieco zakurzoną Vitę do świata żywych. I coś mi się wydaje, że trochę w nim pozostanie.


Ojczyzna zabawy


Tearaway studia Media Molecule odpowiadającego za sławne LittleBigPlanet to jedna wielka kopalnia pomysłów. Prosta graficzne, trójwymiarowa platformówka przenosi nas do fantastycznego świata papierem i kartonem płynącego przypominając utracone dzieciństwo i nie pozwalając się oderwać. Prędko dowiadujemy się, że nasz bohater Iota ma za zadanie dostarczyć pewną wiadomość. I my mu w tym pomożemy regularnie obserwując własną facjatę w słoneczku niczym w starych, dobrych Teletubisiach. Nasz bohater jest tego świadomy, więc ochoczo z nami współpracuje pokonując pełne wrednych potworków lokacje.

Dotyk cieszy, dotyk weseli


Jeśli już raz na wieki trafia się niezły exclusive na Vitę, to naprawdę daje radę pod względem wykorzystania jej indywidualnych możliwości. Za pomocą  paneli dotykowych nieustannie ingerujemy w świat naszego celulozowego przyjaciela rozsuwając mu palcami platformy, by mógł przejść, otwierając prezenty, czy też pukając w łby potworków, co ułatwia ich późniejsze ubicie. Na swojej drodze spotykamy mnóstwo ciekawych postaci, które proszą o pomoc w robieniu fotografii, albo w udekorowaniu ich mordek czy też własności. Nasz bohater jest w pełni customizowalny – za zbierane konfetti można mu kupować różne gadżeto-naklejki w postaci wymyślnych oczu, nosów, lub nawet samemu je wykonać rysując kształty na kolorowych kartkach. Jeśli jeszcze Wam mało to poza regularnymi funkcjami dotykowymi pobawimy się również kamerą, zarówno przednią (pokazującą nasze ryje), jak i tylną. Ta druga często posłuży nam w cykaniu fotek w samej grze, ale czasem i też naszego świata w celu np. wykonania tekstury na nową skórę napotkanego kompana proszącego o pomoc. Nie zabrakło także wykorzystania mikrofonu, co niewątpliwie może się okazać problematyczne w użyciu, jeśli posługujemy się konsolką poza domem, zwłaszcza w autobusie. Podczas jednej z misji zostałam poproszona o nagranie warknięcia, ale uznałam, że może szkoda odstraszać ludzi wokół...

Co z tym dźwiękiem?


Gra, choć świetnie wykonana, ma jedną zasadniczą wadę. Oferuje POTWORNE efekty dźwiękowe – sama muzyka jawi się czasem jako nieznośna dla uszu, ale pojedyncze odgłosy otoczenia czy bohaterów też nie cieszą specjalnie. Nie mam pojęcia kto dopuścił taki bubel do produkcji, bo czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Są gusta i guściki, ale rzadko kiedy mam okazję nasłyszeć się tak mocno irytujących brzmień jak tutaj. Z odsieczą przychodzi banalne wyłączanie dźwięku i przerzucanie się na własne empetrójki, bo w grze postacie i tak zazwyczaj rodzą głównie tekstowe komunikaty, zatem dźwięk staje się tu niekonieczny do czerpania satysfakcji z zabawy.

Wolność! Równość! I płeć


Tearaway jednak głęboko zainteresował mnie dość niespotykanym motywem. W ustawieniach gry możemy znaleźć pewne niecodzienne opcje – rozmiar palca, płeć, a nawet odcień skóry. Jak nie mam problemu w pojmowania sensu w ustawieniach rozmiaru łapska gracza przy grze z opcjami dotyku, to płeć i rasa wciąż mnie intryguje. Dżender warunkuje późniejsze zwroty do nas, czyli informacja przy procencie ukończenia gry okraszona zostaje komentarzem Ile już widziałAM i zrobiłAM? (no nareszcie!), ale możliwości wybrania odcienia skóry wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą. Tak, równość i tak dalej, niby czemu nie, ale gdzie w tym cel?

I znowu chcę być dzieckiem…


Domyślam się, że nie wywoła zdziwienia fakt nieistniejących głębszych doznań fabularnych. Na szczęście, raczej nie o nie tu chodzi, więc cała reszta efektywnie rekompensuje nam owy niezauważalny ubytek. Osobiście bardzo cieszy mnie wykorzystanie istnie oryginalnego pomysłu papierowej rzeczywistości. Nie potrafię skojarzyć żadnego podobnego tytułu oferującego tak designerski świat pełen mega interesujących rozwiązań. Wody z papieru (sic!) jeszcze chyba nie było, a robi ona wrażenie chlapiąc podczas pukania palcem czy dreptania Iotą. To prawda, że PEGI 3 czyni tytuł niewymagającym dla umysłu oraz niedostarczającym dojrzałych doznań, ale prędko okazuje się, że to jedna wielka zaleta. Dzięki prostocie i potędze wesołości można łatwo zapomnieć o dorosłości i powrócić do beztroskich lat, tak samo jak to ma miejsce przy LittleBigPlanet. Trzeba się czasem oderwać od świata i przypomnieć jak to było w podstawówce, kiedy jedynym trudem było precyzyjne sklejanie papierowych prac na plastyce. Bo czyż nie o to chodzi, żeby poprzez granie ożywić naszego wewnętrznego dzieciaka?