17 maja 2014

Meandry reklamy

Mówi się, że marketing  dźwignią handlu i nie istnieje żadna branża, której by się to powiedzenie nie tyczyło. Ale poza sferą durnych spotów past do zębów i sieci komórkowych stoją dobrze nam znane trailery do gier. Niejednokrotnie zachwycona ich kunsztem zakupiłam prezentowany przez nich produkt, ale co wtedy, jeśli jednak treść reklamy mija się z zawartością pudełka?

Co za dużo to i świnia nie zeżre

Inspiracją tego tekstu staje się dziś kampania reklamowa Watch_Dogsów, która z dnia na dzień osiąga coraz to wyższy szczyt. Oczywiście, jaram się niemożliwie od pierwszych informacji na ich temat, w związku z czym preorder został złożony. Ale co dalej? Jakiś czas temu okazało się, że w najnowszych prezentowanych filmach reklamowych gra wygląda o wiele gorzej niż na początku, co niewątpliwie wzburzyło wielką falę hejtu. W sumie słusznie, bo reklama reklamą, ale uczciwie by było przedstawiać towar w faktycznym stanie do sprzedaży. To po pierwsze. A po drugie – Ubisoft, ile można? Ja wiem, że musicie koniecznie gotować mi kisiel w majtach, ale na serio, dzień w dzień nowy materiał? Osobiście już dawno przestałam je oglądać regularnie, bo znając praktyki firmy powyżej poznałabym najmniejsze niuanse fabularne, a wolałabym je odkryć dopiero w grze. Znamy dobrze ten typ działania Ubi, który wielokrotnie powtarzał się już przed każdą premierą asasyńskiego sequela. Powodem takiego stanu rzeczy jest, oczywiście, potrzeba bycia na ustach wszystkich gamingowych serwisów nieustannie grzejąc hype do czerwoności w celu złapania ostatnich graczy na preordery. Coś w tym jednak jest, bo widocznie im się takie zagranie opłaca (nieporównywalnie taniej jest zorganizować ekipę, która sklei nowy materiał i wrzuci w neta za DARMO, a nie za potężne hajsiwo spotów telewizyjnych). W dodatku czasem im się to naprawdę nieźle udaje, czego przykładem jest ostatni aktorski filmik, w którym wkręcają biednych ludzi, ale efekt rzeczywiście rewelacyjny.

Artyzm jelitem i mózgiem usłany

Pamiętacie zwiastun-legendę studia Techland? To właśnie wrocławskie studio wydało na świat trailer Dead Island poruszający graczy (i nie tylko) na całym globie. Pamiętam autentyczny płacz ze wzruszenia podczas pierwszego seansu i już wtedy wiedziałam, że kupię tę grę chociażby za sam zwiastun. Nie obchodziło mnie jakim crapem okaże się finalny produkt – zakochałam się totalnie w owym materiale spełniając dziecięce nadzieje o szansie na pokazanie światu, że elektroniczna rozrywka jest czymś więcej niż bezmyślną jebanką. Oglądałam go milion razy i byłam pewna, że to będzie nasz wielki polski hit. I w sumie po części był… ale ja nie zabawiłam dłużej niż parę godzin. Okazało się nudno, byle jako, marnie pod wieloma względami i za strasznie jak na moje nerwy. Wyszło na to, że sam trailer niósł więcej wartościowej treści i fabuły niż cała gra. Odstawiłam ją więc szybko z uczuciem zażenowania i przede wszystkim zawodu. Wiązałam takie nadzieje z tym produktem, a dostałam coś totalnie przeciętnego. Pod filmikiem możemy znaleźć multum komentarzy zgodnie stwierdzających, że ta jakość powinna być zarezerwowana dla The Last of Us. I to prawda. Dziecię Naughty Dog dało mi właśnie podobne emocje, co trailer Techlandu.

Zakonnice też mają dupy

W tym zestawieniu nie może też zabraknąć miejsca na kontrowersje (które są ostatnio bardzo popularne w reklamowaniu codziennych towarów). Na pewno kojarzycie pewien zwiastun ostatniego Hitmana, którym Square Enix poszczuło nas 2 lata temu. Przedstawia on Agenta 47. obmywającego rany w motelu, kiedy to zaraz ma zostać zlikwidowany przez… grupkę ponętnych zakonnic. Idą one w kierunku bohatera co krok zdejmując kolejne elementy garderoby i wyciągając coraz to masywniejsze giwery. Osoba mojego pokroju nie miała z tym większego problemu, choć faktycznie wyszło dość dziwnie, ale pojmuję, że kogoś mogłaby zbulwersować. Przynajmniej na poziomie gameplayu, bo taką reklamą dosadnie spłaszczono wartość samej produkcji dając nam do zrozumienia, że zagramy w jakąś głupkowatą strzelankę pełną seksualnych podtekstów.

Jakość marki AAA

Jak więc powinien wyglądać idealny trailer gry wideo? Musi być typowo flagowym i drogim zwiastunem „marki” E3. To znaczy, że jest to renderowany kilkuminutowy film wykonany osobno i technicznie nie mający nic wspólnego z grą. Czyli tak na dobrą sprawę właśnie taki jak przykłady powyżej, z tym, że przydałaby się tutaj jedynie namiastka fabuły i ogólny sens. Oczywiście, wtedy taka jakość zawsze nie odpowiada właściwej grze, ale mimo wszystko uważam, że takie odnoszą największy sukces. W tej chwili przypomina mi się jeden z moich ulubionych od AC: Revelations – świetnie wykonany, w tajemniczy sposób zachęca do gry nic a nic nie spoilerując, a dokładnie zawierając sens całej produkcji. Naturalnie w całym tym marketingu nie powinno zabraknąć kilkuminutowego filmu z czystym gameplayem prosto z gry, ale tylko takim, który nie zawiera ANI TROCHĘ FABUŁY. Więc jeśli lubicie czasem element zaskoczenia, to wstrzymajcie się i nie oglądajcie wszystkich możliwych materiałów.