Tak się złożyło, że od paru dni szczęśliwie goszczę w domu najnowsze
dziecię Sony i jak zapewne się domyślacie, nie posiadam się z radości. Nie było
mi dane uczestniczyć w bitwie o PS4 w dzień jej premiery, dlatego dopiero teraz
udało mi się ją zdobyć. Jako gejmerska dusza cieszę się niczym menel na jabola,
z tym, że… zaraz, czegoś brakuje. A nawet wszystkiego.
Złamane obietnice
Czuję się przede wszystkim
dotknięta faktem, że moja pięknie prezentująca się PS4 nie jest zdolna do
odtworzenia przygłupiego MP3, a o filmach 3D czy zgrywaniu plików to już w
ogóle nie wspomnę. Takie mamy czasy, że jeśli sprzęt nie potrafi robić trzystu
rzeczy naraz z przeróżnych dziedzin zwyczajnie omijamy go szerokim łukiem.
Kiedy mowa o najnowszym konsolowym potworze i jego ubogiej ilości możliwości
prychamy z zażenowaniem. Sprzęt nie jest drogi, ale zważając na jego gabaryty
oczekiwałabym centrum multimedialnego w domu, na którym poza graniem mogę sobie
strzelić film w trójwymiarze, pogadać na Skypie czy też pozgrywać zrzuty ekranu
na pendrive’a. Ludzie od Sony wciąż utrzymują, że wszystko nadejdzie w swoim
czasie (w tym Play Station Now, granie w chmurze i cuda na kiju), ale rodzi się
jednak pewne pytanie: czemu to wszystko nie jest dostępne od czasu premiery?
Rozumiem, trzeba sobie narobić dodatkowego szumu wyposażając konsolę o kolejne,
wydawałoby się, kluczowe już od początku elementy softu. Nie mam nic przeciwko
takim zabiegom, ale bez jaj, że na starej Nokii można odtworzyć większą ilość
plików.
To, co Polak lubi najbardziej…
…czyli rozmowa o kosztach. Jestem
naprawdę za kupowaniem oryginalnego softu, wspieraniem twórców i dzierżeniem
materialnej nówki, ale ceny gier na najnowszą generację to czysta farsa. Niemal
trzy stówki za grę? Developerzy postradali zmysły. Jeśli tę kwestię poddamy
gruntownemu researchowi to szybko dowiemy się, że tworzenie gier na nową
generację WCALE nie jest droższe. Niekoniecznie to co nowsze musi wymagać
większych kosztów – te generacja jest obecna już tu i teraz, to teraźniejszość,
zatem nie płacimy za jakąś niewyobrażalną technologię wykraczającą standardy o
10 lat. Grafika i jakość gier, które możemy zaobserwować to aktualnie norma,
więc niby czemu mielibyśmy golić portfele z większej mamony za coś, co jest już
codziennością? Cicho liczę na to, że w najbliższym czasie ceny te spadną o te
symboliczne 20zł, bo nawet w najtańszym sklepie stacjonarnym ceny gier na
obecną generację nie spadają poniżej 250zł, co nie mieści się w polskiej głowie
(a myślę, że zagranicznej też się to nie podoba). A to, jaki cyrk ma miejsce w
Play Station Store to chyba przemilczę – 299zł za egzemplarz to dowcip roku.
Angry Birds za 159zł śmieszy jeszcze bardziej.
Zgadzam się z Wami wszystkimi –
konsola jest przede wszystkim DO GRANIA. Niemniej jednak nie oznacza to, żeby
nie służyła nam jeszcze w wielu innych dziedzinach rozrywki wymagających od
niej nawet mniej niż szpilanie. No dobrze, zagrajmy więc… tylko w co? Oto
kolejny raz start nowej generacji daje dupy na całej linii dostarczając gier,
co prawda, więcej niż podczas wcześniejszych premier, ale wciąż w ilości
niesatysfakcjonującej. AC IV: Black Flag ograłam już na PS3, więc nie mam
większej potrzeby robienia tego jeszcze raz. Knack to podobno kicha dla
wytrawnych graczy, w dodatku to typowa platformówka przeznaczona bardziej dla
młodszych. Fifa? Dajcie spokój. Battlefield czy inny COD także mnie nie
urządza, bo nie jara mnie brak fabuły i ta perspektywa. W Shadow Fall podobnie,
z tym, że to wielki exclusive miażdżący grafiką, ale gdyby nie te trzy słowa
zostałby zjechany z góry na dół. Sony zawiodło już nawet nie brakiem gier, ale
brakiem wyboru. Super, mamy grę dla dzieciaka, dla fana sportu i dla
shooterowego nołlajfa. Co z przygotówkami akcji w trzeciej osobie, wyjątkowymi
indykami, albo dobrymi RPG? Wielu jest hardkorów (w tym ja), którzy pierwszy
raz w życiu dostając w obroty nową konsolę ma na czym grać, ale nie ma w CO
grać. Są takie gatunki, przez które nie przebrnę, bo zwyczajnie nie dostarczają
mi radochy, więc Sony nawaliło na kolejnej linii.
To tylko start
Na szczęście to na razie
początek. Sam hardware jest rewelacyjny, ładnie zaprojektowany i dobrze się
prezentuje. Pad to także istny majstersztyk i już nawet nie wpasowywuje się
idealnie w dłonie, tylko jest wręcz ich przedłużeniem, a trzymanie jego
wyprofilowanych kształtów to istna przyjemność. Na szczęście nie jest na odwrót
(tzn. do dupy hard, świetny soft), więc może być już tylko lepiej. Czekamy
więc, aż słupki sprzedaży zacznie podnosić inFamous i Watch_Dogs – wkrótce to
wszystko ruszy i mam nadzieję, że wysypie się tyle blockbusterów, że trzeba
będzie rzucić wszystkie obowiązki.
P.S. Wkrótce stuknie mi ładna,
okrągła liczba wejść J
Dzięki wielkie, że ktokolwiek tu wchodzi, a tym bardziej jak pisze mi
osobiście, że lubi czytać moje wypociny. Wiele to dla mnie znaczy i jeśli nie
wpadasz tu przypadkowo i czytasz co piszę, to skomentuj czasem, wyraź swoje
zdanie co mogę poprawić, a co zmienić J
wszystkie uwagi rozpatrzę i z góry dzięki!
Ola to twoja recenzja ??
OdpowiedzUsuńno tak, chyba bym nie wrzucała cudzej na swojego bloga :)
Usuń