31 sierpnia 2013

Gry LEGO i ich potężny fenomen



        Ciekawa jestem, co dla Was jest najbardziej istotnym elementem w grach wideo? Dla wielu będzie to z pewnością oprawa wizualna, animacje, a także dobry gameplay i fabuła. Owszem, dla mnie te cechy także grają ogromną rolę, ale co powiecie na, być może, banalne stwierdzenie, że w grach liczy się przede wszystkim... nieziemski fun?


Naturalnie każda dobra gra z definicji go zawiera, jednak chciałabym się przyjrzeć dzisiaj gatunkowi gier, z którego czerpię absolutnie czystą i najprawdziwszą satysfakcję z zabawy (i głównie z niej). Ostatnio bowiem miałam pierwszy raz w życiu okazję zetknąć się z produkcją studia Traveller's Tales o wszystko mówiącym tytule LEGO The Lord of the Rings, który wpadł w me pełne napalonych na nowe odkrycia dłonie przy okazji sierpniowego wyrzutu PS Plus na Vitę.
W ramach spowiedzi wyznam, że byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego wyboru Sony, bo mimo, że nie grałam nigdy wcześniej, to gry LEGO wydawały mi się dziecinnie słabe, niskobudżetowe i wiejące sandałem. I jak w wielu sytuacjach życiowych doświadczyłam zaskoczenia niemałego. Grało mi się naprawdę wyśmienicie - dawno nie przeżyłam już tak wesołej zabawy z żadną grą. Po pierwszych wrażeniach od razu popędziłam poinformować o nich kumpla (pozdro Sacon!), kiedy ten zaczął mi opowiadać o jego doświadczeniach z Lego, tym razem o podtytule Star Wars. Okazało się, że poza fantastyczną uciechą te produkcje oferują również znakomity tryb kooperacji (której nie dane mi było zaznać na przenośnej konsoli)! Czym prędzej pobiegłam więc do domu kumpla, by razem popląsać Hobbitami i dowiedzieć się, że granie we dwóch + większa, lepsza i poważniejsza wersja na PC względem zubożonej na Vitę, maksymalnie potęguje rozrywkę! Nie raz z powodu zdarzeń na ekranie ze śmiechu składało mnie jak Transformer w samochód. Niecodziennie masz okazję wcielić się w Hobbita unieszkodliwiającego Orka patelnią, armię strzelającą lodówkami lub pianinami, albo Boromira z bananem w klacie i wciąż rozwalającym przeciwników. Poziom humoru w tych produkcjach jest niebezpiecznie wysoki, więc radzę się przygotować na silne napady uciechy.
Równocześnie mierzyliśmy się także z LEGO Batman 2: DC Super Heroes, które skradło me serce na
wstępie z powodu licencji DC. Nie mogłam się doczekać aż w końcu zagram Batmanem, Robinem, a w końcu i Flashem oraz Green Lantern! (tak, znajdziecie tu całą Justice League i nie tylko, także każdy fan komiksu bawiłby się z tą grą przednio). Miejsce wśród bohaterów (łotrów?) znalazło się także dla wielu topowych przestępców Gotham typu Joker, Poison Ivy, Lex Luthor, a także Two Face. Niesłychanie fajnie było się wcielić w postać Supermana, gdyż gość, jak wszyscy wiemy, potrafi wszystko. Latało się nim genialnie, praktycznie nie stawiałam plastikowych stópek na ziemii, a i wszystko sprzątałam laserowym wzrokiem, a także mroziłam oddechem z nie mniejszą przyjemnością. Co prawda nie jest to Arkham City, ale obiecuję, że jeśli szpilanie w większe odsłony Batmana Was cieszyło, to jego LEGO, niezależna i indywidualna wersja także nie dostarczy Wam zawodu.
Wyżej wymienione odsłony klockowej marki to oczywiście nie wszystko - jak wspomniałam już wcześniej, mamy możliwość zanurzenia się w fantastycznym świecie Star Warsów wcielając się w żołnieży Jedi, plądrowania na Karaibach osobą Jacka Sparrowa, a także odkrywając tajemnice Hogwartu jako Harry Potter i spółka. Dwie ograne przeze mnie produkcje tej marki to na bank nie koniec mojej kariery w tym gatunku.
Już teraz sięgam po portfel i liczę mamonę w nadziei, że w szale burżujskich zakupów tej jesieni znajdzie się także grosz dla nadchodzącego LEGO Marvel Super Heroes, na które ogromnie liczę. Tym razem będzie nam dane zmierzyć się z konkurentami wytwórni DC, Avengersami, X-menami i innymi Fantastycznymi czwórkami, dla których specjalnie zacieram już ręce do intensywnego rżnięcia na padzie. LEGO czas się zapowiada, LEGO Legolas, las.