9 czerwca 2014

Gra spektaklu

Abonament PS Plus to chyba jeden z największych objawień gamingu – za skromną kwotę pozwala cieszyć się ogromną biblioteką gier sprawiając, że w moje łapy wpadają tytuły z przeróżnych półek jakościowych i gatunkowych poszerzając moje doświadczenie w tej dziedzinie. Ostatnio nareszcie udało mi się chwycić coś, w co od początku chciałam zagrać. Puppeteer jest tak ciekawą produkcją, że przygoda z nim zainspirowała mnie do pewnych przemyśleń. Co by było jakbyśmy grali w spektakl(u)?

Exclusive Sony to intrygująca i całkiem rewolucyjna koncepcja, choć właściwie niewystarczająco doceniona. Dała mi w pewnym sensie do myślenia i zrodziła pewne pytanie – co by było jakby pojawiło się więcej takich produkcji? Wyobraźcie sobie, że dosłownie „gracie w spektakl” i to Wy decydujecie co się dalej stanie. Brzmi znajomo?

Z wyborami to my się znamy

Każdy kojarzy gry studia Telltale (The Walking Dead, The Wolf Among Us) czy też kontrowersyjne samograje Davida Cage’a (Heavy Rain, Beyond: TS). To nic innego jak właśnie takie odgrywanie historii za pomocą naszych decyzji, z tym, że ta cała scena, kukiełki i rekwizyty pozostają skutecznie zakryte. To nic, że tak naprawdę w większości te decyzje nie mają znaczenia, ale to wciąż w pewnym sensie narracja i sztuka, którą teoretycznie można by było wystawiać na scenie. I oglądałoby się to nam całkiem nieźle, bo jest dramat, jest zdrada i intrygujący bohaterowie, czyli prawie jak Shakespeare. Trzeba przyznać, że coś w tym jest i właściwie to chętnie grałabym w jakąś gamingową hybrydę Makbeta, czy to w dosłownym sensie jak Puppeteer, czy na zasadzie podobnej do TWD. Najlepiej też by decyzje miały znaczenie, więc ów dramat mógłby się nam, graczom, zakończyć zupełnie inaczej i to kolejny ciekawy aspekt pójścia w tym kierunku.

Większe możliwości gamingu

Na przykładzie Puppeteer możemy zaobserwować idealne wykorzystanie sztuki teatralnej i skonfrontowanie jej z najzwyczajniejszym w świecie graniem. To z pewnością musi być świetne doświadczenie zarówno dla graczy jak i fanów przedstawień scenicznych – gracz fajnie wciela się w rolę (dosłownie i w przenośni, bo przecież zawsze w grze przyjmuje czyjąś twarz), a wielbiciel sceny przeżywa historię głębiej. Bo w końcu w Puppeteer nieustannie zmienia nam się lokacja czy sceneria w gładki i szybki sposób pogłębiając immersję, a to nie byłoby możliwe na prawdziwej scenie. Jednocześnie zbieramy pewne światełka niczym monety z gier retro i uważamy, żeby dosłownie nie stracić głowy. W wymiarze 2.5D (znanym głownie z LittleBigPlanet) poruszamy się z jednego kąta sceny na drugi, czyli widzimy dokładnie tak jak w teatrze. Rewelacyjna kombinacja, zwłaszcza dla kogoś kto docenia sztukę zarówno tradycyjną jak i elektroniczną.

Czekam na rewolucję

Choć nie miałam jeszcze okazji ukończyć Puppeteer to już teraz wiem, że pozostaje niezwykle intrygującą innowacją zarówno w świecie gier jak i teatru. To tytuł przeznaczony głównie najmłodszym z racji kukiełkowego klimatu, co w sumie mnie cieszy – brzdące od najmłodszych lat poznają sztukę sceniczną połączoną z fajnym graniem. Temat ten tak mnie zaciekawił, że czekam teraz na poważniejsze produkcje w takim stylu. Frankenstein? Hamlet? Nawet uprawiając dzikie QTE bawiąc się z takimi grami dawałoby mi to frajdę, że właściwie bezpośrednio w nią ingeruję. A to nic innego jak znany nam płaczliwy Beyond czy inne TWAS. Myśleliście kiedyś, żeby być jednocześnie reżyserem, aktorem i scenografem? A co dla nas najważniejsze… graczem? Chciałabym, żeby pojawił się taki właśnie gatunek gier dający niemalże boską władzę, która zachęca do posługiwania się największymi okrucieństwami ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz