Tak, to ja! |
Mimo niespełna
dziewiętnastu wiosen na karku nie mogę zaprzeczyć, że technologia pędzi do
przodu jak szalona. Samej nawet ciężko mi pojąć w jak zaawansowanym stopniu
rozwoju stoimy jeśli chodzi o elektronikę, zwłaszcza gadżety mające za zadanie
jeszcze bardziej wciągnąć nas w grę. W ostatni czwartek udało mi się zdobyć sławnego
już Oculus Rift na kilka godzin testu i doznałam niecodziennej ekstazy.
Nasz
Development Kit został zapakowany w czarnej, niemal burżujskiej skrzynce, która
aż błaga o otwarcie. W środku, oczywiście, znajdziemy legendarne gogle, a także
parę kabelków, zasilacz i dodatkowe soczewki. Stosunkowo zgrabnie to wszystko
zapakowano, a całość prezentuje się całkiem luksusowo. Ok, wyciągamy gościa
programu.
To,
co najpierw się rzuca w oczy przy wzięciu Oculusa w objęcia, jest jego waga.
Wszystkich nas testujących zaskoczyła ona dość konkretnie, bo na podstawie
wyglądu spodziewaliśmy się kilogramów, po czym okazało się, że waży mniej
więcej tyle, co etui na okulary. Świetnie, w innym wypadku mógłby ciążyć na
głowie i nosie odbierając radość z całej rozrywki. Pora zatem na kalibrację, która
okazała się najtrudniejszym momentem tego dnia – robiliśmy to kilka razy dłużej
niż graliśmy później. Niestety, to pierwsza wersja, nieco niedopracowana, więc
męka podczas instalacji to nieunikniony element zabawy. Trzeba było, wzorem z
ekranu, poprzekręcać sprzęt w stronę z każdej z osi i mimo wielu prób, udało
się to dopiero po dość długim czasie.
Pora
na właściwy test! Zabraliśmy się najpierw za demko dostarczone wraz z
instalacją i na wstępie zbierałam szczękę z podłogi. Grafika kilkunastoletnia,
rozdzielczość żenująca, ale efekt niezapomniany. Doznałam nowego uczucia w
życiu – obok niewyspania, zmęczenia czy znudzenia Oculus Rift dostarcza czegoś
zupełnie wcześniej niespotkanego. Ciężko to określić jakimś oficjalnym słowem,
jednak zapewniam Was, że zabawka ta z mózgu czyni najprawdziwszy kisiel. Robi umysł
w balona, więc raczej nie polecam wrażliwym, czy chorym na jakieś lokomocyjne
sprawy, bo słyszałam nawet o rzygach w tym wypadku. Po prostu spróbucie sobie
wyobrazić moment, w którym wyraźnie widzisz, że się poruszasz – Twój łeb wie,
że idzie. Tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości siedzisz sobie wygodnie na
krześle. Brzmi psychodelicznie? W istocie tak jest.
Przez
większość czasu grania faktycznie nie czułam się za bardzo bezpiecznie z tymi
żartami z umysłem, ale nabyłam w końcu pewności odnośnie tego co się dzieje i
całkowicie oddałam się grze. Na ten moment jest to całkiem nietrudne z racji
niskiego poziomu zaawansowania technologicznego sprzętu, co można zauważyć w
tej rozdziałce niczym ze starej Nokii i dość niewygodnego obciążenia dla nosa.
No ale pełna optymizmu zabrałam się za parę demek przystosowanych do funkcji
Oculusa i po prostu nie mogłam się oderwać! Jedna z nich polegała na zeskoku z
olbrzymiej wysokości w kosmosie i ciągłego spadku w dół kierując się na panele
nabijające nam punkty. Boże, żebyście wiedzieli jak się darłam. Z radości
oczywiście, no bo wyobraźcie sobie, że faktycznie spadacie w dół z potężną
prędkością. Śmiesznie to musiało się też prezentować z boku – gracz z rękoma na
myszce i klawiaturze i głową spuszczoną w dół. Ogólnie wygląda się z tym dość
głupkowato, więc każda ze stron testujących miała radochę. W kolejnej gierce
miałam okazję szybować na smoku, co także dostarczyło mi mnóstwo funu. Podczas
lotu rozglądałam się wokół siebie z najprawdziwszym bananem na twarzy.
Niestety,
nie z każdą grą można bawić się w ten sposób. Wszystkie produkcje wymagają
specjalnej wersji, żeby Oculus mógł się sprawdzić. Obraz gry musi być
podzielony na dwie części (dla każdego oka) i nieco zaokrąglony, jakby wypukły,
żeby dobrze było to widać przez gogle. Przy włączeniu pulpitu, czy czegokolwiek
innego nie sposób dojrzeć cokolwiek bez tej modyfikacji. Z tego co mi wiadomo,
w tej chwili jest możliwość przetestowania Oculusa na Portalu, Half Life 2 i
Mirror’s Edge, ale już nie było mi dane tego spróbować.
Działanie
gogli Oculus Rift jest doprawdy niesamowite. Dostarcza od groma nowych odczuć
nawet najbardziej hardkorowemu graczowi. To bez wątpienia przyszłość gamingu,
która właściwie jest już teraz. Potrzeba tylko zwiększenia rozdzielczości,
uczynienie samego sprzętu bardziej wygodnym i usprawnienie kalibracji. Do tego
najlepiej specjalne salony z bieżniami i odpowiednimi rekwizytami typu łuk i
miecz, gdzie można by było już DOSŁOWNIE wczuć się w grę. Widzę w tym sprzęcie
olbrzymi potencjał i szczerze wierzę, że za kilka lat rozpocznie prawdziwą
rewolucję, która na zawsze zmieni oblicze gamingu.
Hej, też testowałem jakiś czas temu oculusa. Niestety jestem odmiennego zdania. Po raptem paru minutach zaczęło mi się kręcić w głowie. Wytrwałem przez jakiś czas ale stwierdziłem, że już wystarczy. Jest to jedna z poważniejszych wad tych okularów. Czytałem na necie, że dużo osób boryka się z tym problemem a dodatkowo przy grach AAA gdzie sony jak i oculus są testowane ten problem występuje jeszcze na większą skalę. Osobiście miałem do czynienia z pierwszą wersją developerską (druga ponoć lepiej radzi sobie z oswojeniem człowieka). Niemniej jednak, nie wróżę VR zbyt klarownej przyszłości jeśli ten problem nie zostanie rozwiązany i o ile w ogóle zostanie, bo możliwe że to coś jak choroba lokomocyjna lub lęk wysokości.
OdpowiedzUsuńPoza tym całkiem fajny blog :) Sam też zacząłem pisać o grach (w końcu;), pozdr, będę zaglądać co jakiś czas
Obawiam sie, ze moze nie istniec skuteczne rozwiazanie tego typu problemu... To jednak igranie ze swiadomoscia, wiec niektorzy moga sobie z tym nie dawac rady niewazne jak produkt rozwina. Ja nie borykam sie z zadnym problemem powyzej, wiec mnie komplikacje nie dopadly, ale rozumiem, ze ktos moglby sie z Oculusem czuc niekomfortowo. Wielokrotnie slyszalam nawet o wymiotach czy powazniejszych powiklaniach, wiec nie polecam wrazliwym.
UsuńBardzo dziekuje i zapraszam znowu :)
I dlatego nie wróżę komercyjnego sukcesu temu gadżetowi, nie będzie dla każdego. Tred jaki zapanował w grach wideo do prostota i intuicyjność. W sferze hardcore gamerów VR pewnie się przyjmie na jakiś czas lub przemodeluje się w coś innego lub połączy z czymś innym (move? kinect?).
UsuńZapomniałem dodać, że sprzęt okazał się naprawdę lekki i można go trzymać dość długo na głowie bez obawy, że nam kark odpadnie. Ja pod swoją twarz nie mogłem idealnie spasować i miałem prześwit w okolicach nosa :/ Psuło to odbiór z gier/demek.
tak, to raczej bedzie ciekawostka, chwilowa zabawka, odskocznia, bo rzeczywiscie nie da sie w tym wygodnie grac na dluzsza mete. Dobry patent jednak jesli chodzi o glebsza immersje, ale moze za jakies dlugie lata wymysla cos lepszego.
UsuńNo niestety, ciezko jest to dobrze dopasowac do twarzy. To klocek, choc lekki, uniemozliwia wygode.