Apokalipsa to wciąż wdzięczny temat w popkulturze, a, jak
niektórzy sądzą, The Last of Us
wyniosło go na wyżyny. W Walentynki oddano nam w obroty fabularne DLC do tejże
gry świetnie przybliżając nam zdarzenia dziejące się za kulisami katastrofy –
jak czas spędzają dwie nastolatki i jakie materialne dobra mogą docenić?
Od momentu zapowiedzi bardzo
jarałam się tym dodatkiem. Pierwszy raz tak się stało, gdyż nigdy wcześniej nie
kupiłam DLC z bardzo prostej przyczyny – nie uśmiechało mi się wyskakiwanie z
niemałej mamony za drobny fragment gry, któremu często zdarzało się już być na
płytce. Ale The Last of Us? Dla tej
produkcji MUSIAŁAM zrobić wyjątek.
Left Behind to kawał rewelacyjnej historii, której drobną zapowiedź
mogliśmy zaobserwować już w podstawowej wersji gry, gdzie Ellie opowiada nam o
czasach spędzonych z najlepszą przyjaciółką – Riley. Fabuła opiera się na
przeskokach z pewnego fragmentu wspólnej podróży Joela z Ellie do zabaw i
rozmów nastolatek. Oba zdarzenia mają miejsce w tej samej zniszczonej galerii
handlowej, tylko w innym czasie. Nie do końca czaję przypadku przebywania obu
par w tym samym miejscu (bo z logicznego punktu widzenia, Joel i Ellie powinni
być wtedy zupełnie gdzie indziej), ale przemilczenie tego wątku nie jest
trudne.
Oczywiście, warstwa techniczna
pozostaje bez najmniejszego zarzutu powielając sukces głównej historii.
Cutscenki trzymają swój wysoki poziom po raz kolejny urzekając realizmem i tym
razem dziecięcym obliczem nastoletniej Ellie. Design samej galerii po prostu
zwala z nóg szczegółowością i precyzją wykonania, a w jednym fragmencie
opowieści wygląda zupełnie inaczej niż w drugim, za co ogromny plus. Riley to
nowa, interesująca postać, która została wykonana w tak samo dopieszczony sposób
jak para z głównej gry – szkoda, że nie miałam okazji poznawać jej dłużej w
podstawie.
Jeśli chodzi o sam gameplay, to
znajomy nam standard niewprowadzający niczego nowego, ale też nie nużący w
żaden sposób. Trochę postrzelamy, trochę znajdziek wpadnie, ale i nie zabrakło
klasycznej areny typu milion-zombie-w-pobliżu-a-ty-musisz-się-przekraść-na-dokładnie-drugą-stronę-planszy. Całość ocieka odważnym realizmem, bo przecież rzadko zdarza się nam wcielać w
dziewczynkę klącą jak szewc i wymachującą giwerą we wszystkie strony. Podczas
zabaw z Ellie i Riley przejedziemy się kolejką, a także porobimy fotki w automacie
z możliwością wrzucenia na fejsa (czemu się, rzecz jasna dziwią nie mając pojęcia o portalach internetowych). Fajnie było zaobserwować jak parka
dziewczyn czerpie radość z, wydawałoby się, prostych i oczywistych rzeczy,
których my mamy pod dostatkiem.
Wielu mówi, że cena jest zupełnie
nieadekwatna do serwowanej zawartości. Ja się nie zgodzę, zwłaszcza zważając na
ogrom pracy włożony w ten projekt i utrzymanie charakterystycznego poziomu
studia Naughty Dog, który nigdy nie
zawodzi. Świetnie się bawiłam grubo ponad 2 godziny (jak nie 3) z radością
eksplorując przepiękną lokację i dając się pochłonąć opowieści. Jak już wielu z
Was wie – zakończenie Left Behind
łatwo przewidzieć, choć ja osobiście spodziewałam się większego dramatu. Mimo
wszystko przemowa Riley lekko mnie wzruszyła i w dobry sposób zamknęła pierwszy
i ostatni fabularny dodatek do największego hitu minionej generacji.
chociaż w większości wypowiedziałam się wczoraj na fejsie, to i tu muszę wtrącić parę słów ;) szczerze, to na początku w ogóle nie zorientowałam się że zarówno wątek z Joelem, jak i z Riley ma miejsce w dokładnie tej samej galerii handlowej, zapewne dzięki temu jak bardzo design różnił się w trakcie teraźniejszości jak i przeszłości, i też mnie to zastanawiało... może po prostu gdy Ellie się uodporniła, została przetransportowana do Bostonu, a potem gdy już podróżowała razem z Joelem to jakimś cudem na ich trasie znowu znalazła się ta konkretna galeria? Pojęcia nie mam i chyba podobnie jak ty, przemilczę tą kwestię ;) Zaś co do zakończenia, zaszkliły mi się oczy w momencie tego konkretnego cytatu Riley w ostatniej cutscence. Taki totalny strzał w dziesiątkę od ND w miejsce, gdzie znajdował się mój czuły punkt ;)
OdpowiedzUsuńmnie się wydaje, że właśnie ta galeria była w Bostonie, ale nie dam głowy. Riley chyba coś wspominała, no nie wiem, nie zacytuję, ale tak mi się coś kojarzy. A przecież wiemy, że Ellie i Joel podróżują Z Bostonu gdzie indziej, a nie do niego. Nie wiem, może zagmatwałam, no ale czaisz o co chodzi xD
UsuńSzczerze mówiąc, osobiście nie pomyślałam, że miałyby to być dwie galerie handlowe. Od początku widziałam te dwa miejsca jako dwie zupełnie różne lokacje połączone jedynie wspólnym wątkiem fabularnym - w jednym Ellie robi wszystko, by nie stracić Joela, w drugim traci właśnie Riley. Galeria handlowa była takim samym spoiwem, jak motyw straty. Inaczej, chronologicznie i geograficznie rzecz biorąc, to by chyba nie miało sensu :)
Usuńhm, jeśli założeniem były dwie odrębne galerie to trochę średnio to wyszło - powinny być w takim razie zupełnie inne, żeby było widać to z daleka. Nie wiem jaka jest prawda, jednak wydaje mi się, że to jednak jedna i ta sama galeria - tamte charakterystyczne schody ruchome i poszczególne alejki mówią same za siebie. Ale wciąż rodzi się wiele wątpliwości, bo małe jest prawdopodobieństwo, żeby i jedna i druga para znalazła się w tym samym miejscu :)
OdpowiedzUsuń