No i stało się! Kolejna gala VGX za nami niosąca za sobą większe lub mniejsze zaskoczenia. Każdy gracz czeka na ten moment, by poznać wygraną Tej, O Której Gadają Miliony, a tym samym zhejtować Internety od góry do dołu lub opcjonalnie wychwalić wybór komisji w niebiosa. Po długiej przerwie w pisaniu (sorry, matura jak już mówiłam kiedyś :c ) postanowiłam się przyjrzeć wybranym werdyktom i poddać je ocenie własnego gustu.
Zacznę może nieco od tyłu – nie we
wszystkie tytuły ze wszystkich gatunków grałam, zatem o nich się nie wypowiem.
No to jedziem:
Best Voice
Actor/Actress
Te
tytuły przypadły duetowi z tegorocznego hitu Naughty Dog. Mowa oczywiście o
Ashley Johnson (Ellie) oraz o Troyu Bakerze (Joel). Rewelacyjny wybór – ta parka
to istna śmietanka tegorocznej sceny gamingowej i nie bardzo wyobrażam sobie
innego werdyktu. Zarówno Baker jak i Johnson mierzyli się z mocnymi
przeciwnikami, jednakże ten pierwszy był nominowany podwójnie (jako Booker
DeWitt), zatem jego przegrana tutaj graniczyła z cudem.
Best PlayStation
Game
Nigdy
nie rozumiem nominacji w tej dziedzinie (to samo z Iksem), bo większość z
pretendentów to multiplatformowe tytuły, a na exclusive’y nie zawsze się
znajdzie miejsce (np. Beyond nie było). Ale oczywiście wybór padł na The Last
of Us, które słusznie zdobyło nagrodę, co kolejny raz uważam za bliskie mojej
opinii.
Studio Of The Year
Tu
mnie cieszy fakt, że wielkie Naughty Dog przebiło nie mniejsze Rockstar. Dziwi
mnie to osobiście, bo przecież taki hype był na GTA, ale jak widać doceniono
jednak studio płodzące nową, fantastyczną markę na pożegnanie minionej
generacji.
Best Action
Adventure Game
No
i kolejne zaskoczenie! Znowu na plus – swój głos także oddałam na Assassin’s
Creed IV. Nikt nie może zaprzeczyć, że była to jedna z najlepszych gier tego
roku, ale chyba pierwszy raz odsłona tasiemca Ubisoft nie zdobyła nominacji na
Grę Roku. Ale z kolei zawsze trafiała na listę Najlepszych Gier Akcji i zawsze
wygrywała. Ten werdykt jak zwykle bardzo mnie cieszy, zwłaszcza, że właściwie cała
reszta nominowanych miała zdecydowanie większe szanse (a w sumie większość
współczesnych produkcji AAA to gry action/adventure, zatem mogło się tu znaleźć
prawie wszystko).
Game Of The Year
No
i wreszcie, najważniejsze, najbardziej wyczekiwane i najhojniej nagradzane
stanowisko. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy co wygra, jednak w duszy nosiłam cichą
nadzieję, że będzie inaczej. To jedno z niewielu wygranych, z którą nie bardzo
się zgadzam, gdyż od czerwca br. me serce pędziło jedynie w kierunku The Last
of Us. Ale cóż, GTA V jest grą wyczekiwaną przez rzeszę ludzi nawet spoza
fandomu, a jego niewyobrażalna sprzedaż sama za siebie podjęła decyzję. Nie
grałam, to prawda, ale nie ukrywam, że tętnię smutkiem, bo nie dano szansy
nowemu IP, pięknemu, wkraczającemu w next geny tytułowi, któremu nie można
odmówić artystycznego kunsztu, a z pewnością jest jego mniej u dziecka Rockstar
nastawionego głównie na najczystszą zabawę wciągającą gimbusa, mamę, dziadka i
kota. No trudno, TLOU zwyciężyło w aż trzech innych nominacjach, ale uważam, że
jest także warta tej najważniejszej.
To
tyle z mojej strony. Samej gali nie miałam okazji oglądać mimo, że pokazano
nieco nowego na temat gier będących w produkcji już dłuższy czas (The Witcher i
The Division – wow), a także parę nowych indyków na najnowszą generację.
Zacieram rąchy na następną galę, która zapewne wyrzuci nas ze skarpetek
mnogością nominacji ciężkich w wyborze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz